Inna strona turystyki zdrowotnej
The Economist opublikował artykuł, w którym przygląda się istnieniu polskich klinik medycznych w Wielkiej Brytanii.
W artykule „Another kind of health tourism” przeczytać można, że polscy imigranci przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii po 2004 dali się poznać przede wszystkim dzięki swojej etyce pracy. Polacy pracowali bardzo ciężko zbierając ogórki nawet przy świetle reflektorów samochodowych – pisze autor artykułu. Potem przyszła kolej na polskie jedzenie – śledzie i pierogi. Kolejnym krokiem milowym w życiu emigracji stały się polskie kancelarie prawne. Na końcu zaś pojawiły się kliniki.
The Economist postanowił odwiedzić jedną z nich: My Medyk – klinikę mającą około 30 tysięcy pacjentów i to nie tylko Polaków. Firma My Medyk powstała w 200 8 roku i obecnie otwarła już swój oddział.
Prywatna służba zdrowia w Wielkiej Brytanii to przywilej na który mogą sobie pozwolić tylko najbogatsi. Polskie kliniki dostępne są także dla tych wszystkich reprezentantów polskiej klasy średniej, którzy nie chcą korzystać z przychodni NHS.
„Niektórzy chcą być obsłużeni po polsku, inni lepiej niż w angielskich przychodniach, gdzie lekarz nie ma dla nich czasu a system rejestracji bywa uciążliwy” tak o fenomenie polskich klinik pisze The Economist.
“Na rynku pojawiła się dziura” - wyjaśnił dziennikarzowi The Economist Radek Przpys, manager z innej polskiej przychodni Hanger Lane. Kliniki pobierają stałą opłatę, która jest publikowana na stronach internetowych. Kliniki inwestują w nowoczesny sprzęt taki jak na przykład skanery 3D. Pojedyncze badanie takim urządzeniem na którym można zobaczyć dziecko w łonie matki w wymiarze 3D kosztuje 95 funtów.
