Kolejne zamieszanie wokół Lidla – tym razem poszło o język walijski!
Zaledwie kilkanaście dni temu w szkockim sklepie sieci Lidl zakazano mówić po polsku między sobą Polakom a teraz okazuje się, że to samo zalecenie szefostwa Lidla by do klientów mówić w języku angielskim spowodowało bardzo ostrą reakcję Walijczyków, którzy we własnym kraju poczuli się dyskryminowani bo nie mogliby mówić we własnym języku!.
Szefostwo Lidla wydało bowiem zalecenie aby przy klientach rozmawiać tylko po angielsku dla większego komfortu kupujących. Prawdopodobnie twórcy zarządzenia zapomnieli, że w Wielkiej Brytanii oprócz angielskiego status języków oficjalnych mają na przykład walijski, szkocki czy kornwalijski. Najszybciej zareagowali Walijczycy. W piątek The Welsh Language Society (Cymdeithas yr Iaith) wydało komunikat, w którym rozporządzenie nazwało przerażającym a Welsh Language Commissioner Meri Huws zapowiedziała szybką i zdecydowaną odpowiedź na prowadzoną przez sieć politykę językową.
Lidl wolał chyba nie czekać na list i sam w niedzielę poinformował, że posługiwanie się językiem walijskim nigdy nie było, ani nie będzie zabronione w sklepach sieci Lidl. Dodał także, że zmienił swoją politykę dotyczącą posługiwania się innymi językami. Od teraz każdy pracownik może mówić do klientów w ich własnych językach.
W niedzielnym komunikacie można także przeczytać, że na przerwach pracownicy mogą mówić we własnych językach między sobą bez przeszkód. Szefostwo Lidla zwraca jednak uwagę, że być może koledzy w pracy przebywający w pobliżu i nie władający tym językiem mogą czuć się nieswojo.
Kiedy zapytaliśmy pracującą w jednym ze sklepów Lidla w Bristolu Polek, czy odczuła jakiekolwiek naciski aby mówić tylko po angielsku do klientów odpowiedziała, że nigdy nie była do tego przymuszana chociaż z racji pracy jaką wykonuje mówi do Anglików po angielsku a do Polaków po polsku. Nikt przy tym nie ma jej tego za złe.
