Konserwatyści pożyczają pieniądze na kampanię
Partia Konserwatywna chce pożyczyć pieniądze na przeprowadzenie kampanii wyborczej od prywatnej instytucji finansowej – poinformowała Komisja Wyborcza.
Torysi wynegocjowali warunki otwarcia linii kredytowych z Arbuthnot Latham & Co. Informacja o wynegocjowaniu kredytu nadeszła w dzień po tym jak minister skarbu w gabinecie cieni George Osborne, poinformował, że konieczne będą cięcia wydatków – zauważył dość sarkastycznie The Times.
Torysi nie są jedyną partią, która pożycza pieniądze od instytucji finansowych na przeprowadzenie kampanii. Laburzyści wynegocjowali otrzymanie kredytu w wysokości prawie 10 milionów funtów i otwarcia linii kredytowych na dalsze 6 milionów. Torysi pożyczyli „tylko” 4 miliony, za to linie kredytowe mają otwarte do wysokości nieco ponad 10 milionów funtów.
W ostatnich trzech miesiącach 2009 roku Konserwatyści zebrali z różnorakich dotacji 10,5 milionów funtów, podczas gdy Partia Pracy otrzymała zaledwie 5. Liberalni Demokraci w tej stawce wyglądają jak ubodzy krewni. Zaledwie milion funtów.
Gdyby wyniki wyborów miały być odzwierciedleniem tego ile dotacji otrzymały poszczególne partie to sprawa byłaby jasne. Torysi mieliby zwycięstwo „w kieszeni”.lion.
Największe sumy na konto Torysów wpłacili David Rowland (£738,000), Stanley Fink (£500,540) oraz Lord Sainsbury of Preston Candover. Lord Ashcroft’s Bearwood Corporate Services przeznaczył na dotację 80,987 funtów.
Partia Pracy otrzymała 1.9 miliona od związków zawodowych w tym 5 tysięcy od National Union of Mineworkers, którego przywódca, Ian Lavery, będzie prawdopodobnie kandydatem partii w Wansbeck (Northumberland).
Źródło: The Times