INFORMACJE24.co.uk

Jesteś tutaj: Informacje24 9 Wiadomości Czesi i brytyjscy konserwatyści razem chcą odrzucić Traktat Lizboński

Czesi i brytyjscy konserwatyści razem chcą odrzucić Traktat Lizboński

Przywódcy unijni są wściekli z powodu czeskich planów opóźnienia podpisania traktatu lizbońskiego, nawet jeśli Irlandczycy poprą go w październikowym referendum.

Takie opinie powtarza się w unijnych gmaszyskach w Brukseli oraz Strasburgu. Czesi mogą nawet próbować grać na zwłokę aż do brytyjskich wyborów w przyszłym roku, ponieważ po prawdopodobnym zwycięstwie konserwatystów David Cameron poddałby tę kwestię pod referendum. Francuski prezydent Nicolas Sarkozy, który uczestniczył w tworzeniu traktatu po odrzuceniu przez Francuzów i Holendrów jego poprzedniczki, czyli Konstytucji Unii Europejskiej, ostrzegł wyraźnie Pragę, że jeśli szybko nie podpisze traktatu po irlandzkim "tak", poniesie "konsekwencje".

O ryzyku opóźnienia poinformował swoich unijnych kolegów Jan Fischer, czeski polityk pełniący funkcję premiera, na nieoficjalnej kolacji, która odbyła się w ubiegły czwartek w Brukseli.

Fischer powiedział, że Vaclav Klaus, nieprzewidywalny prezydent Czech, zamierza nakłonić grupę lojalnych wobec niego senatorów do tego, by po raz drugi przesłali traktat do trybunału konstytucyjnego, co odwlekłoby ratyfikację o trzy do sześciu miesięcy. A to by oznaczało, że traktat wciąż mógłby czekać na ratyfikację podczas brytyjskich wyborów parlamentarnych przewidzianych na kwiecień lub maj przyszłego roku.

Sytuacja jest poważna, bo Klaus czeka na orzeczenie trybunału konstytucyjnego, a senatorzy ODS chcą 29 września złożyć następną (bo pierwszą złożyli na początku września) skargę do trybunału. Jiří Oberfalzer, jeden z inicjatorów tego kroku, twierdzi, że słowa dotrzymają. A wytykanie, że to celowe działania, by zatrzymać proces ratyfikacji, nie mają dla niego żadnego znaczenia i terminu złożenia skargi nie przyspieszą.

Mimo że obie izby traktat zatwierdziły, to prezydent zdecydował, że zaczeka na opinię sądu. Czeski rząd robi co może i usiłuje wpłynąć na senatorów, by nie czekali do końca września. Odkładanie ratyfikacji miałoby bowiem negatywny wpływ na pozycję Czech w Unii Europejskiej. Istnieją nawet obawy, że jeśli Czechy nie ratyfikują traktatu do połowy października, to nie będą mieć nawet swego komisarza.

Wszystko wskazuje jednak na to, że trzeba będzie czekać. A skarg dotyczących całego traktatu podobno jest bardzo wiele. - Będziemy wskazywać sprzeczności tego dokumentu z naszą konstytucją - zapowiedział Jiří Pospíšil (ODS).

A tymczasem szef brytyjskiej partii konserwatywnej David Cameron zapowiedział, że jeśli kwestia traktatu nadal nie będzie w ten czy inny sposób rozstrzygnięta, on będzie się domagał rozpisania referendum, mimo że Wielka Brytania zakończyła już cały proces ratyfikacyjny. Perspektywa ta budzi przerażenie większości przywódców unijnych ze względu na silny nurt eurosceptyczny w Wielkiej Brytanii.

Nic więc dziwnego, że politycy z coraz większym napięciem śledzą kampanię przed referendum, które odbędzie się 2 października w Irlandii. Tam wszystko może się wydarzyć. Co prawda ostatnie sondaże pokazują, że nieco ponad połowa mieszkańców wyspy jest za przyjęciem traktatu, co czwarty jest przeciw, a co piąty nie ma jeszcze zdania, to jednak w ostatnim czasie zaszły wydarzenia, które ten obraz mogą zmienić.

Po pierwsze rośnie liczba tych, którzy jeszcze nie zdecydowali, jak się zachowają przy urnach 2 października. Po drugie, do akcji znów wkracza szef Libertasu multimilioner Declan Ganley. Co prawda po sromotnej klęsce swego ugrupowania w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego zapowiedział definitywne wycofanie się z polityki, to teraz jednak może sporo namieszać. Ganley potrafi liczyć, wie, że przy popartej dużymi pieniędzmi kampanii może sprawić, że Irlandia po raz kolejny odrzuci traktat lizboński. Kalkulacje są takie: walczymy o zjednoczenie przeciwników, niezdecydowanych i o kilka procent zwolenników traktatu.

Jednocześnie unijni politycy boją się, że nawet jeśli mieszkańcy Szmaragdowej Wyspy poprą traktat, co nie jest przesądzone, eurosceptyczni prezydenci Czech i Polski nie złożą pod nim swoich podpisów.

Po czwartkowej kolacji Sarkozy powiedział: - Jednoznacznie zadeklarowałem, że jeśli Irlandczycy powiedzą "tak", to nie wchodzi w grę, abyśmy funkcjonowali w ustrojowej próżni z Europą, która nie ma instytucji do walki z kryzysem.

Zapytany, co można zrobić, by przekonać prezydenta Klausa do podpisania traktatu, odparł: - Konieczne będzie wyciągnięcie konsekwencji - ale omówimy je na innym spotkaniu.

Fischer pełni obowiązki premiera od upadku rządu Mirka Topolanka w lecie tego roku. Prywatnie przyznał, że prezydent ma większą od niego realną władzę. Po niedawnym spotkaniu powiedział do dziennikarzy: - Nie ulega wątpliwości, że szefowie rządów kilku krajów obserwują proces ratyfikacji w Czechach z pewną nerwowością.

W Brukseli panuje opinia, że bardziej nerwowo oczekuje się stanowiska Klausa niż wyniku referendum w Irlandii.


BBC poinformowało, że David Cameron wysłał list do prezydenta Czech, wzywając go do opóźnienia podpisania traktatu aż do wyborów parlamentarnych, które mają się odbyć w maju lub czerwcu przyszłego roku.

Gdyby rzeczywiście Cameron zorganizował referendum tak jak zapowiada, to Traktat Lizboński byłby naprawdę w poważnych tarapatach.

Źródło: Polska/UK724

Aby dodawać komentarze musisz być zalogowany.

prb24.co.uk

  • tpob

TVP Polonia24

  • tvp

SPK WB

  • spk

Połącz się