INFORMACJE24.co.uk

Jesteś tutaj: Informacje24 1 Informacje Wałęsa to Bolek

Wałęsa to Bolek

15 kwietnia 2009 roku przed Sądem Okręgowym w Gdańsku zeznawał były funkcjonariusz MO Janusz S, który na temat przeszłości byłego prezydenta stwierdził krótko: Wałęsa to “Bolek”.

64-letni obecnie emerytowany emerytowany Janusz S. zeznawał jako świadek w procesie o naruszenie dóbr osobistych z powództwa Lecha Wałęsy przeciwko działaczowi Wolnych Związków Zawodowych Krzysztofowi Wyszkowskiemu.

Wałęsa wniósł sprawę przeciwko Wyszkowskiemu po jego telewizyjnej wypowiedzi z 16 listopada 2006 roku, w której zarzuca byłemu prezydentowi agenturalną przeszłość.

W tym samym dniu Wałęsa otrzymał od Instytutu Pamięci Narodowej status pokrzywdzonego. Zapowiedział wówczas, że będzie od tego momentu pozywał do sądu osoby, które nadal będą twierdzić, iż był on agentem służb specjalnych PRL. Wałęsa domaga się od b. działacza WZZ przeprosin oraz 40 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Szpitala Dziecięcego w Gdańsku - Oliwie. W procesie zeznawać ma bardzo wielu świadków. Przed sądem mają stawić się Aleksander Kwaśniewski, Czesław Kiszczak, Tadeusz Mazowiecki, Adam Michnik, Jarosław Kaczyński. Niestety niektórzy spośród świadków stawią się już przed sądem ponieważ nie żyją. Są to między innymi Lech Kaczyński, Anna Walentynowicz, Mieczysław Rakowski. Ich zeznania z całą pewnością wiele wniosłyby do sprawy. Mimo to jednak wydaje się, że kluczowe znaczenie mają tutaj słowa wypowiedziane dzisiaj przed sądem przez Janusza S.

Oto co zeznał przed sądem były funkcjonariusz MO: "do 1974 r. prowadziłem teczkę pracy i personalną Lecha Wałęsy jako TW “Bolek”. Jego współpraca z SB od chwili pozyskania, między 15 a 17 grudnia 1970 r., była intensywna przez 3-4 miesiące. Spotkania z nim oficerów prowadzących odbywały się kilka razy w tygodniu, a w jednym przypadku 2-3 razy dziennie. Do czerwca 1971 r. Wałęsa dostał za współpracę 20 tys. zł, przy średniej pensji stoczniowca 1600 zł".

Janusz S. pracował od 1968 r. w Komendzie Wojewódzkiej MO w Gdańsku w pionie bezpieczeństwa. Jak wyjaśnił przed sądem, zajmował się tam między innymi opracowywaniem dokumentacji z przesłuchań ze źródłami informacji SB oraz tworzeniem kartotek personalnych agentów. Nie był więc oficerem prowadzącym tajnych współpracowników a raczej kimś kto porządkował informacje oraz je archiwizował.

Świadek zeznając podczas procesu, że on sam, że nigdy w tym czasie nie widział Wałęsy, a wiedzę o jego współpracy czerpie tylko z przekazywanych mu dokumentów, w tym meldunków i pokwitowań pieniędzy.

Jak donosi Polskie Radio były funkcjonariusz MO zeznał, że podczas jednego ze spotkań w hotelu "Jantar" które odbyło się z udziałem zastępcy szefa gdańskiej SB Wałęsa dostał jednorazowo 1500 zł. Według Janusza S. bezpiece zależało wówczas, aby nie doszło do drugiej fali strajków w Stoczni Gdańskiej, planowanych przez robotników na 19 i 20 stycznia 1971 r. stąd spotkanie z wiceszefem bezpieki i wysoka kwota wynagrodzenia.

Janusz S., cytowany przez Polskie Radio, wyjaśnił, że po pierwszych intensywnych miesiącach współpracy Wałęsa donosił niechętnie i do składania przez niego meldunków dochodziło już doraźnie.

Jak zeznał, po spaleniu Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku w grudniu 1970 r. na przesłuchania przywieziono autobusem 30 stoczniowców. W tej grupie był też Lech Wałęsa.

"Jeden z przesłuchujących Wałęsę oficerów, który wyszedł na papierosa, mówił wówczas „Mamy go. Przysięgał na krzyżyk, że będzie lojalny i będzie z nami współpracował”.

Widziałem potem na własne oczy napisane odręcznie przez Wałęsę i podpisane takie oświadczenie. Było w nim napisane, że zobowiązuje się do zachowania w tajemnicy współpracy z SB" - powiedział Janusz S.

W opinii Janusza S., Wałęsa zdecydował się na kolaborację z SB dobrowolnie i bez szantażu. "Jeśli o dobrowolności możemy mówić w sytuacji dwugodzinnego przesłuchania w nocy" - dodał.

Janusz S. mówił, że w ramach swoich obowiązków - prowadzenia teczki TW "Bolek" - uzyskał też informację z zarządu Wojskowej Służby Wewnętrznej, że Wałęsa pełniąc służbę wojskową był wcześniej pozyskany także do współpracy przez WSW.

Świadek wyjaśnił także sądowi dlaczego zdecydował się zeznawać dopiero teraz a nie wcześniej kiedy sprawa była kilkakrotnie podnoszona między innymi przez media.

Janusz S. powiedział, że decydująca była wiadomość o kłopotach Wyszkowskiego. Wtedy to właśnie wysłał wiadomość do Anny Walentynowicz i samego Wyszkowskiego z propozycją zeznawania jak było naprawdę – można przeczytać w relacji zamieszczonej przez Polskie Radio.

"Coś wtedy we mnie pękło. Nie ujawniałem się natomiast ze swoją wiedzą wtedy, gdy sąd lustracyjny w 2000 r. orzekł, że oświadczenie lustracyjne Lecha Wałęsy jest prawdziwe. Nie chciałem się wtedy w to mieszać, wiedziałem między innymi ile dokumentów zostało zniszczonych" – dodał szeroko objaśniając motywy swojego postępowania Wyszkowski.

Jak donosi PR na rozprawie nie było Wałęsy i Wyszkowskiego ale na samym jej początku pełnomocnik Wałęsy - Ewelina Wolańska, zaproponowała ugodę. Według niej prezydent dąży do ugody ze względu na panującą żałobę. Niestety do ugody nie doszło ponieważ nie można było skontaktować się z przebywającym za granicą Wyszkowskim.

Sąd wyznaczył kolejną rozprawę na 6 lipca.

Źródło: Polski Radio

Aby dodawać komentarze musisz być zalogowany.

prb24.co.uk

  • tpob

TVP Polonia24

  • tvp

SPK WB

  • spk

Połącz się