INFORMACJE24.co.uk

Jesteś tutaj: Informacje24 1 Informacje Raporty na temat katastrofy smoleńskiej budzą coraz więcej wątpliwości?!

Raporty na temat katastrofy smoleńskiej budzą coraz więcej wątpliwości?!

Słowa, które Komisja Jerzego Millera i rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) Tatiany Anodiny przypisywały generałowi Andrzejowi Błasikowi, w rzeczywistości wypowiadał drugi pilot mjr Robert Grzywna - ustalili biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna w Krakowie – donosi Rzeczpospolita.

Gazeta potwierdziła tę informację w dwóch niezależnych źródłach, które miały dostęp do ekspertyzy Instytutu Sehna. Jeśli dane te okazałyby się prawdziwe to w gruzach legło jedno z najważniejszych ustaleń MAK i Komisji Millera czyli fakt, że w trakcie lotu w kabinie pilotów był dowódca Sił Powietrznych i że wywierał on presję na załogę – stwierdził Wit Seidler, pełnomocnik Zuzanny Kurtyki

Na ogłoszenie oficjalnych wyników ekspertywy trzeba będzie poczekać aż do poniedziałku, kiedy ma je ogłosić prokuratura na konferencji prasowej.

Twierdzenia Komisji Millera oraz MAK były oparte na zeznaniach osób, które odsłuchiwały taśmy z rejestratorów lotu i przypisały głos majora Grzywny generałowi Błasikowi. Jednak wielomiesięczna analiza za pomocą specjalistycznego sprzętu, komputerowe porównywanie próbek głosów wykluczyły przypisanie jakichkolwiek słów wypowiadanych w kabinie podczas lądowania gen. Błasikowi.

Biegłym nie udało się przypisać wszystkich słów padających w kabinie do konkretnych osób. Jednak z ich ustaleń wynika, że dowódca Sił Powietrznych nie uczestniczył w wydawaniu komend podczas lądowania.

Dowodem na rzekomą obecność gen. Błasika w kokpicie miał być też fakt, że zwłoki generała odnaleziono obok zwłok nawigatora Artura Ziętka.

Tezę tę od wielu miesięcy kwestionuje Bartosz Kownacki, pełnomocnik Ewy Błasik, wdowy po dowódcy Sił Powietrznych. Zwraca on uwagę, że w odróżnieniu od nawigatora gen. Błasik nie był przypięty pasami i jego szczątki mogły znaleźć się w tym miejscu na skutek sił działających podczas katastrofy.

Ustalenia krakowskich biegłych podważają też tezę o słabym wyszkoleniu i zgraniu załogi. Już wcześniej zwracano uwagę, że słowa przypisywane poprzednio gen. Błasikowi to podawane prawidłowo odczyty wysokościomierza.

Tezę o obecności gen. Bałasika w kokpicie tupolewa jako pierwszy sformułował polski akredytowany przy MAK płk Edmund Klich, który powiedział o tym w programie "Teraz my" w TVN w maju 2010 r.

Z tego powodu wdowa po Andrzeju Błasiku oskarża Klicha o to, że to on zasugerował Rosjanom obciążenie polskiego generała. - Jakim prawem wypowiada się zaraz po katastrofie, że był w kokpicie, i wprowadza wszystkich w błąd, bo ma swoje wizje. Mam wrażenie, że on podyktował ten raport Rosjanom - mówiła Ewa Błasik po publikacji raportu MAK.

Napisano w nim: . "Obecność dowódcy Sił Powietrznych Rzeczypospolitej Polskiej w kabinie załogi aż do momentu zderzenia statku powietrznego z ziemią miała wpływ na podejmowanie decyzji przez dowódcę statku powietrznego o kontynuowaniu podejścia i o zniżeniu poniżej ustalonej minimalnej wysokości zniżenia bez nawiązania wizualnego kontaktu z obiektami naziemnymi".

Informacja o obecności gen. Błasika w kokpicie nie jest pierwszą dotyczącą dowódcy Sił Powietrznych, która nie znalazła potwierdzenia w ujawnionym materiale dowodowym.

26 lutego 2011 r. "Gazeta Wyborcza" opublikowała informację, że przed wylotem do Smoleńska miało dojść do kłótni gen. Błasika z dowódcą tupolewa kpt. Arkadiuszem Protasiukiem. ródłem informacji miał być oficer BOR, któremu kłótnię relacjonować miał chorąży tej formacji. "Słyszał, jak między Błasikiem a Protasiukiem wybuchła ogromna kłótnia - opisuje oficer BOR, który zna relację chorążego. - Chodziło o to, że Protasiuk nie chciał lecieć, bo nie miał informacji o sytuacji pogodowej nad lotniskiem w Smoleńsku, a wiedział o pogarszających się warunkach. Generał zwymyślał go w wulgarnych słowach. Kazał mu iść do kokpitu i sam meldował prezydentowi, że samolot gotowy do odlotu - relacjonowała "GW". Okazało się to nieprawdą. Kłótni nie potwierdził żaden świadek, nie nagrała jej też żadna kamera.

Wątpliwości budzi także wynik rosyjskiej sekcji zwłok generała. Miała wykazać, że we krwi miał on 0,6 promila alkoholu. Jednak nie odkryto go w wątrobie. Od czasu ekshumacji Zbigniewa Wassermanna jest wiele wątpliwości co do rzetelności sekcji wykonanych w Moskwie.



Aby dodawać komentarze musisz być zalogowany.

prb24.co.uk

  • tpob

TVP Polonia24

  • tvp

SPK WB

  • spk

Połącz się