Umowy śmieciowe w Wielkiej Brytanii powrócą?
Minister przemysłu Vince Cable chce uchylenia całkowitego zakazu zatrudniania pracowników na zerogodzinowe kontrakty czasami zwane w Polsce umowami śmieciowymi.
Właśnie rozpoczęły się konsultacje w tej sprawie z pracodawcami i związkami zawodowymi, Potrwają one co najmniej 12 miesięcy. Minister argumentuje, że kontrakty zerogodzinowe stworzą potrzebną dla pracodawców elastyczność zatrudnienia na przykład w czasie największego spiętrzenia prac. Poza tym, jak argumentował Cable, bardzo często studenci i rodziny z małymi dziećmi potrzebują nielimitowanego czasu pracy. Jego zdaniem to właśnie takie osoby będą największymi beneficjentami konsultowanego rozwiązania.
Według ministra z możliwości pracowania na kontraktach zerogodzinowych może skorzystać nawet około milion osób. Jego zdaniem tego typu kontrakty nie są złe same z siebie.
Propozycją ministra Cable nie są zachwyceni związkowcy. Według nich obecnie na kontraktach zerowych pracuje około 250 tysięcy osób czyli około 1% wszystkich pracujących w Wielkiej Brytanii. Ich zdaniem bardzo często pracodawcy wykorzystują osoby zatrudniane na tego typu kontraktach, zmuszając je na przykład od podjęcia pracy na bardzo określonych zmianach grożąc w przypadku odmowy przyjęcia pracy brakiem dalszych propozycji. Jak więc widać bardzo dużym problemem w przypadku zawierania tego typu umów jest dyspozycyjność pracownika. Z jednej strony pracodawca nie zapewnia mu wystarczająco dużo godzin pracy z drugiej zaś żąda aby pojawiał się on na każde żądanie nawet wtedy, kiedy pracownik podjął inną pracę. Pracownicy poddani są więc zdaniem związkowców ciągłej presji i przez cały czas żywią obawę o utratę miejsca pracy. Związkowcy obawiają się, że umowy śmieciowe mogą posłużyć nie tyle uelastycznieniu czasu pracy ile wykorzystywaniu pracowników.
Na tego typu umowach śmieciowych pracuje bardzo dużo Polaków. Najczęściej nasi rodacy nie znają języka i decydując się na prace w takim trybie sami na siebie kręcą bicz.
